Forum Sokal  - historia i dzień dzisiejszy miasta i rejonu Strona Główna Sokal - historia i dzień dzisiejszy miasta i rejonu
Odwiedź Sokalszczyznę - rejon w województwie lwowskim
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opuszczone na zawsze gniazdo
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sokal - historia i dzień dzisiejszy miasta i rejonu Strona Główna -> Sokal, Zabuże, Żwirka, Poturzyca
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Kraiński
Gość






PostWysłany: Pią 13:52, 25 Maj 2007    Temat postu: Opuszczone na zawsze gniazdo

Adam Kraiński
Opuszczone na zawsze gniazdo

Pierwsze dni września 1939 r. były piękne. Pogoda bezchmurna i słoneczna, tak bardzo ułatwiająca działania wojenne wehrmachtu, ale w Zabawie, majątku rodzinnym mojego Ojca, położonym w odległości 80 km na północny wschód od Lwowa, nie odczuwało się bezpośrednio skutków wojny. Życie biegło pozornie bez zmian, chociaż pełne napięcia i oczekiwania. Bracia moi, Roman i Władysław, podchorążowie artylerii oraz profesor mój, Jan Rogala, porucznik tej samej broni - wyjechali do swoich jednostek, a ze wsi i folwarku cała młodzież znikła.

Po dniach wypełnionych pracą konieczną na gospodarstwie słuchaliśmy wieczorami radia, w obecności służby folwarcznej i gospodarzy, którzy zbierali się dla wysłuchania tego właściwie jedynego źródła informacji. Wiadomości były skąpe i tajemnicze, jakieś cyfry, litery, ostrzeżenia, że "nadchodzi" lub informacje, że "przeszedł".

Dziś wiem, że chodziło o obronę przeciwlotniczą i umiejscowienie eskadr bombowców niemieckich. Niektóre informacje, jak się okazało nieprawdziwe, podnosiły na duchu. Pamiętam rozjaśnioną twarz ojca, gdy usłyszeliśmy o uderzeniu gen. Bortnowskiego na Prusy Wschodnie lub nalocie naszych Łosi na Berlin.

Na pozór monotonne dni przerywał czasem przelot na wysokim pułapie pojedynczego Heinkla czy Dorniera. Zapalony już wtedy myśliwy i dobry strzelec spekulowałem, czy można by go zestrzelić z ojcowskiego manlichera, co było absolutnie niemożliwe ze względu na pułap przelotu na wysokości kilku tysięcy kilometrów.

Dużym ewenementem tych dni było wylądowanie na naszych polach części personelu latającego "Szkoły Orląt" z Dęblina. Sąsiad nasz, Jurek Antonowicz, oficer-instruktor tej szkoły, przyjaciel moich braci, wspaniały lotnik i tancerz (zginął jako dowódca skrzydła bombowego nad Niemcami), przyprowadził swoich kolegów na nasze pola i do naszego domu, gdzie spędzili kilka dni w oczekiwaniu na dalsze rozkazy ewakuacyjne. Pełen zaszczytu wytrzeszczałem oczy na te, jak mnie się zdawało, wspaniałe maszyny, nie rozumiejąc czemu nie zestrzeliwują Niemców, a to przecież były dwupłatowe RWD nie mające nawet karabinów maszynowych.

Po kilku dniach samoloty odleciały, znów zapadła przyczajona cisza. Gdzieś tam daleko toczyła się wojna, front się zbliżał, ale wciąż był daleko za horyzontem...

Wrócił mój brat, Roman, zwolniony z wojska na skutek kontuzji poniesionej w trakcie bombardowania lotniska Skniłów we Lwowie. Po nocnej rozmowie z Ojcem, wyposażony w broń myśliwską, wyruszył parą mocnych koni na południowy wschód w kierunku Rumunii. Wyprawa jego nie trwała długo, już po trzech dniach wrócił.

Wojska ZSRR wkroczyły w granice Polski. Zabawa leżała na uboczu, żadne drogi bite obok nie przechodziły, a sama jej nazwa pochodziła podobno od tego, że w czasie jesiennych ulew lub wiosennych roztopów podróżny chcący przejechać przez wieś musiał kilka dni zabawić, czekając na przymrozek lub poprawę pogody.

Tak więc dość długo czekaliśmy na spotkanie z pierwszymi "wyzwolicielami". Pierwszym okazał się oficer? (nie rozpoznawałem ich rombów i prostokątów na kołnierzach), który wkroczywszy do jadalni, gdzie byliśmy wszyscy zgromadzeni (z mężczyzn tylko mój Ojciec i ja z kuzynem, obaj po 14 lat) zażądał natychmiastowego wydania broni. Nie przyjmował do wiadomości tłumaczenia Ojca, że broń na polecenie starostwa została zdana. W kilku oknach jadalni sterczały głowy mieszkańców wsi, do których politruk, przerywając coraz bardziej burzliwą rozmowę, zwracał się o potwierdzenie, że Ojciec był krwiopijcą i ich gnębicielem.

Otrzymywał odpowiedź: "Nie, to dobry Pan". Po stosunkowo krótkiej wymianie zdań oficer wyszedł do kuchni, gdzie kazał sobie dać jeść i następnie zaczął pouczać moją nianię Marynię o nieistnieniu Boga, przeprowadzając na ten temat cały wywód kwitowany przez nią niemym potakiwaniem. Na zakończenie wywodu "wykładowca" przekonany o jego skuteczności zapytał:

"To teraz już rozumiesz, że Boga nie ma?"
"A gdzie się podział?" - odpowiedziała ze stoickim spokojem Marynia.

Tego było już za wiele. Spluwając i przeklinając ciemnotę ogłupionego przez pamieszczyków narodu, oficer wsiadł na konia i odjechał.

Żyliśmy teraz jakby w przyczajeniu, sąsiedzkie dwory opustoszały, rodzice wahali się jaką podjąć decyzję. Ojciec chodził codziennie do warsztatu, gdzie coś piłował i obrabiał na maszynach (chodziło o zabrudzone i stwardniałe dłonie), łudząc się nadzieją, że majątek jako wzorowo prowadzony, zostanie przekształcony w ośrodek szkoleniowy.

Skończył się październik, noce były coraz dłuższe, a panująca pozorna cisza potęgowała strach i uczucie zagrożenia.

Pewnej nocy Ojciec zauważył, że dookoła dworu chodzą uzbrojeni członkowie powołanej milicji. Następnego dnia zapytał przewodniczącego Rewkomu (Rewolucyjnego Komitetu), naszego byłego rządcę, Nakoniecznego, jaki jest cel tego pilnowania. "Proszę Jaśnie Pana" - odpowiedział Nakonieczny - "nikt z Zabawy Wam krzywdy nie zrobi, bo my wiemy, że Wy też nikogo nie krzywdziliście, tylko pomagaliście, ale może przyjść ktoś z innych wsi i dlatego musimy Was pilnować".

Te "przyczajone" dni listopada przerywane były wydarzeniami na szczęście tylko z pozoru groźnymi, a potem budzącymi nawet śmiech. Któregoś dnia siedzieliśmy przy lampie naftowej w jadalni, a Ojciec poszedł położyć się do siebie. Niespodziewanie do jadalni weszło dwóch czerwonoarmiejców w spiczastych budionówkach z gwiazdami.

- "Gdzie pomieszczyk?" - spytali

Zamarliśmy z przerażenia. Któreś z nas zaprowadziło ich do Ojca. Rozmowa była dość długa. Wreszcie "goście" wyszli, pozostawiając po sobie wstrętny zapach mazidła do butów. Popędziliśmy do sypialni. Ojciec siedział na łóżku. Wyglądał na zdenerwowanego i rozbawionego zarazem. Wyjaśnił przyczynę wizyty: żołnierzom wyczerpała się bateria latarki elektrycznej, a ponieważ we wsi powiedziano im, że jest inżynierem, przyszli, żeby ją naprawił. Tłumaczenie, że jest to niemożliwe, nie trafiało im do przekonania. Następnie, zainteresowali się prawidłami, na które nabite były buty do konnej jazdy i dyskutowali nad celowością takiego urządzenia ... Wszystko razem niegroźne, raczej nawet humorystyczne, ale my siedząc w jadalni spodziewaliśmy się najgorszego.

Innym razem pojedynczy żołnierz przyszedł do kuchni i poprosił, że chciałby skosztować "pańskiego" jedzenia, ale tak, żeby nikt nie widział. Mama kazała dać, co było najlepszego w oddzielnym, zamkniętym pokoju. Jak zawsze ciekaw kręciłem się koło niego i słyszałem, jak Leon, nasz służący, po obiedzie zapytał go: "Powiedz jak tam u was jest naprawdę". Żołnierz nie odpowiedział ani słowem, rozpiął tylko rubaszkę i pokazał, że nie ma pod nią koszuli.

Pewnego ranka, pod koniec listopada wjechało na podwórze pięciu kawalerzystów. Zażądali wydania koni konkursowych mojej siostry Marysi (operowali nawet ich imionami). Nie było rady - osiodłali i wyjechali a tych pięknych wierzchowcach. Ze łzami w oczach patrzyliśmy na wspaniałą Lady Agnes - tryumfatorkę tylu konkursów, Centurię, Maniala, Bad i Izarę. Było to bardzo bolesne i nie osłodził tego nawet fakt, że Izara zrzuciwszy swojego jeźdźca wróciła po 15 minutach, bo równie przykre było jej ponowne zabranie.

Zbliżał się koniec listopada, pozornie nic się nie działo, nikt przeciwko nam nie występował, mieszkaliśmy cały czas we dworze, korzystając z wszystkich jego wygód. Jednak ta stagnacja i coraz większa pustka nas ogarniająca (wszystkie dwory dookoła były już opuszczone), zmienne i niepewne informacje o możliwości legalnego przejścia do Generalnej Guberni lub odwrotnie - o zamknięciu granicy na stałe, pogłoski o mordach, rabunkach i wywózkach powodowały wzrost naszego zagrożenia.

Miara strachu i cierpliwości mojej Mamy przebrała się, kiedy pewnego dnia młody lejtnant, pod akompaniament fortepianowy mojej kuzynki Izy Romanowskiej, wyśpiewywał w salonie "Wołga-Wołga" przewracając oczyma do mojej siostry.

To było dla Mamy już za wiele. Zawsze potulna, łagodna, wyprawiła Ojcu reprymendę, po której, już wieczorem przeprowadził rozmowę z Nakoniecznym. Następnego dnia rano pakowaliśmy rzeczy i przygotowywaliśmy się do wyjazdu dwoma drabiniastymi wozami. Dziwne to i nieporadne było pakowanie. Cóż można zabrać z domu, liczącego kilkanaście pokoi, na dwa wozy? Niezbyt zdawałem sobie sprawę z sytuacji. Byłem podniecony tym, że coś się dzieje, że gdzieś wyjeżdżam, że wreszcie podjęto jakąś decyzję. Pamiętam jednak dobrze moich rodziców, którzy chodzili zagubieni żegnając się z wszystkim tym, co stanowiło treść ich dotychczasowego życia.

Odlatywaliśmy jak bociany z rodzinnego gniazda, z tym, że już nigdy do tego gniazda nie mieliśmy wrócić. Pakowanie skończyło się na walizce osobistych rzeczy dla każdego, był też worek cukru w kostkach, ciepłe ubrania na drogę i to wszystko.

Po podjęciu decyzji pośpiech był tak wielki, że Mama zostawiła na stoliku platynową broszkę z brylantami, a ja, szperając po szufladach, znalazłem pudełko wypełnione obrączkami, złotymi szpilkami z okazji ślubu rodziców, guzami od kontuszów itp. Oczywiście schowałem skarb do kieszeni i dowiozłem do granicy, gdzie mi go zabrano, żebym nie zgubił. Schowany do walizki przepadł razem z nią...

Wychodziliśmy drzwiami od podwórza, przed którymi czekały wozy. Równocześnie z naszym wyjściem, od strony parku, przez drzwi salonu wchodziła cała wieś. Myśląc o tym dzisiaj nie mam żalu do naszych wiejskich sąsiadów. Oni, tak jak i my, wiedzieli, że już tu nie wrócimy, a jeżeli natychmiast nie wezmą tego, co Państwo zostawili, to przyjdą inni i zabiorą.

Drogę do Sokala, powiatowego miasteczka nad Bugiem przejechaliśmy w kilka godzin. W Sokalu zatrzymaliśmy się u Cukiera, który był pachciarzem mego Ojca. Mieszkaliśmy tam dwa dni dla zorientowania się w możliwości przejścia granicy. Legalnej możliwości nie było. Cukier miał jednak mnóstwo dzieci, w tym kilku podrośniętych synów, którzy naturalnie byli w Milicji.

Dzięki starej znajomości (a myślę, że również za pieniądze) zorganizował przy ich pomocy naszą przeprawę przez Bug. O wyznaczonej godzinie udaliśmy się nad rzekę, która po wschodniej stronie od miasta miała wysoką, zadrzewioną skarpę. W pierwszej parze wsiadł do kajaka mój Ojciec z Marysiąi przewodnik przewiózł ich na niemiecką stronę. Po chwili kajak był z powrotem. Teraz Mama i ja wpakowaliśmy się do niego i za chwilę byliśmy w Zabużu.

Czuliśmy się wolni. Trudno to zrozumieć - Polska była rozbita i podzielona, staliśmy na ziemi będącej pod okupacją naszego odwiecznego wroga, który tę wojnę rozpętał, a równocześnie uniknęliśmy cudem czegoś niewyobrażalnie groźnego, nie zdając sobie w tym momencie z tego sprawy.

Myśląc o wydarzeniach, które tu opisałem jestem głęboko przekonany, że w historiach rodów ziemiańskich na ziemiach zagarniętych przez bolszewików - były one czymś wyjątkowym. Przeżyliśmy prawie trzy miesiące we dworze, przez nikogo nie napastowani, a potem dworskimi końmi dojechaliśmy do granicy przekraczając ją bez żadnego uszczerbku. Jak to nazwać inaczej, jak nie cudem?

Opublikowano w "Verbum Nobile", nr 9/10, Sopot 1995 r.


~~~~~~~~~~~~~~~~


Cytat:
Fotografie są już opracowane i oznakowane (prawa autorskie) i wszystkie za kilka dni wszystkie znajdą się w internecie.

Cały komplet (kilkadziesiąt szt) przedstawia również widoki i obiekty Sokala, Zabuża, Walawki, Tartakowa, Komarowa i okolic.

Komplet fotografii można pobrać gratis ze strony:

http://www.sokal.fora.pl

osoby nie posiadające dostępu do internetu otrzymają płytkę CD z w/w fotografiami razem z zakupioną płytą dvd za zwrotem kosztów wykonania filmu w kwocie 30 zł+ koszty wysyłki (5 zł) razem 35 zł po dokonaniu przedpłaty na moje konto bankowe.

(nr konta podaję osobom zainteresowanym)


O czym jest film?



Sporo miejsca na filmie zajmuje pobyt w ruinach pałacu Potockich i czynnym już od 2004 r. kościele rzymsko-katolickim i cerkwi w Tartakowie.

W kościele był chrzczony w 1914 r. mój tata, a w maju 2007 r.podczas naszej wizyty, odbyła się w nim Msza św. w dwóch językach: polskim i ukraińskim. Normalnie raz w tygodniu przyjeżdża ksiądz z Czerwonogradu (dawniejszy Krystynopol) i odprawia nabożeństwa w języku ukraińskim.

Na pewno duże wrażenie zrobią ujęcia klasztoru Bernardynów (obecnie znajduje się w nim ciężkie więzienie) oraz piękne widoki starego miasta i cmentarza w Sokalu. Wszystko jest uzupełnione rozmowami z mieszkańcami sokalszczyzny w języku polskim i ukraińskim.


Na sfilmowanej wycieczce byłem z moją żoną Tatianą (rodem z Wilna) i moja siostrą wujeczną (Hanią). Jej tata (Władysław Korykora) był bratem mojej mamy, a jej mama miała dom na Walawce, w którym po wojnie była szkoła. Dzisiaj tego domu już nie ma, ale znaleźliśmy miejsce, gdzie kiedyś stał.

To tyle wspomnień, które na pewno ułatwią obejrzenie filmu.
Gdyby pojawiały się jakieś dodatkowe pytania dot. naszego pobytu na sokalszczyźnie, to proszę pisać na adres:

Władysław Pitak
75-900 Koszalin
ul. Pieczarek 4,

albo telefonować: (094)340-60-06.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Kraiński(wnuk)
Gość






PostWysłany: Śro 16:26, 27 Cze 2007    Temat postu:

Z tego co wiem mój dziadek umarł. W jaki sposób jego dusza zaplątała się do Internetu by zrobić ten wpis?

Cytat:
Sokalszczyzna - gdzie to jest?
Sokal - miasto rejonowe w lwowskim województwie leżące na prawym brzegu Zachodniego Bugu, 83 km na płn od Lwowa.

Zabytki:
zespół klasztoru Bernardynów z kościołem (XVI w.)- aktualnie jedno z najcięższych więzień na Ukrainie, klasztor Brygidek (XVII w.),
cerkwie:
Nikołajewska (XVI w.), Michajłowska (1778-1835) i PietroPawłowska

Zapraszam do odwiedzenia stron www:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
http://sokal.fora.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wnuk
Gość






PostWysłany: Śro 19:03, 27 Cze 2007    Temat postu:

Może to dla ciebie podpowiedź, abyś zadbał o jego spuściznę zapoznając się z jego działalnością i popularyzując ją wśród Polaków?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Kraiński(wnuk)
Gość






PostWysłany: Pią 17:44, 29 Cze 2007    Temat postu:

Mój dziadek był ziemianinem, a raczej wywodził się z ziemiaństwa, który jako młody człowiek walczył w powstaniu warszawskim i stracił w nim nogę. Był tez myśliwym - mistrzem polski w strzelaniu kulą. W wyniku ran odniesionych w wojnie musiał strzelać z lewego ramienia. Niestety dziadek zmarł, kiedy byłem mały. Słabo go pamiętam. Czasami mi się śni, wtedy widzę jego zdziwione, zielone oczy i czuję zapach starego pergaminu pomieszany z wodą kolońską Old Spice. Moje oczy też są zielone.
A ty Wnuku, kim jesteś? Czy to ty wkleiłeś tekst mojego dziadka na forum?
Mój mail to [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wnuk
Gość






PostWysłany: Sob 18:37, 30 Cze 2007    Temat postu:

To ja wkleiłem tekst Twojego dziadka. Takich wnuków jest tutaj więcej. Powinnismy zadbać o to, aby nasi dziadowie pozostali w naszej pamięci jak najdłużej. Zycie nie zaczęło się od nas. Oni tez cos zrobili dla Polski. Warto o nich pamiętać.
Pozdrówki
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gallatea 1
Gość






PostWysłany: Nie 21:47, 07 Paź 2007    Temat postu:

załozmy grupe wnuczki i wnukowie kresowiaków !

Cytat:
Sokalszczyzna - gdzie to jest?
Sokal - miasto rejonowe w lwowskim województwie leżące na prawym brzegu Zachodniego Bugu, 83 km na płn od Lwowa.

Zabytki:
zespół klasztoru Bernardynów z kościołem (XVI w.)- aktualnie jedno z najcięższych więzień na Ukrainie, klasztor Brygidek (XVII w.),
cerkwie:
Nikołajewska (XVI w.), Michajłowska (1778-1835) i PietroPawłowska

Zapraszam do odwiedzenia stron www:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
http://sokal.fora.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kresowiak
Gość






PostWysłany: Pon 8:59, 08 Paź 2007    Temat postu:

Mam 65 lat, jestem kresowiakiem i mam syna i 2 wnuków.
Nie zabieraj mi dowodu osobistego i możliwości należenia do tego klubu.
Pozdro
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:24, 08 Paź 2007    Temat postu:

Kresowiak napisał:
Mam 65 lat, jestem kresowiakiem i mam syna i 2 wnuków.
Nie zabieraj mi dowodu osobistego i możliwości należenia do tego klubu.
Pozdro
hej ja mam 40 lat i dwóch synów i strasznie sie ciesze ze bedziesz w tym klubie nawet prezesem
pozdro Laughing
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Video-Lux
Administrator



Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin

PostWysłany: Pią 9:19, 08 Lut 2008    Temat postu:



Filmy historyczno-krajoznawcze:



Sokal k/Lwowa - intro do filmu:
[link widoczny dla zalogowanych]

Sokal k/Lwowa -cerkiew pw. św.Piotra i Pawła:
[link widoczny dla zalogowanych]

Zabuże k/Sokala - cerkiew pw. św. Michała Archanioła:
[link widoczny dla zalogowanych]

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Studio Fotografii i Filmu „Video-Lux” w Koszalinie
[link widoczny dla zalogowanych]
e-mail: [link widoczny dla zalogowanych]
tel. 094-340-60-06
tel.kom.660-332-172


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zwiwerz
Gość






PostWysłany: Pon 12:28, 18 Lut 2008    Temat postu:

Roztocze Wschodnie, zwane jest często Południowym. W istocie jest to płd.-wsch. część Roztocza. Niekiedy używa się również nazw Lwowskie i Rawskie. Znajduje się ono w znacznej części poza obecnymi granicami Polski, zajmując teren pomiędzy obniżeniem na linii Narol - Lubycza Królewska a Lwowem. Podobnie jak w przypadku Roztocza Środkowego, Roztocze Wschodnie ma charakter wapienno-piaszczysty, jest jednak mniej rozczłonkowane. Tutaj także znajdują się najwyższe roztoczańskie wzniesienia. W części polskiej wspiąć się można na wysokość ok. 390 m n.p.m. (Krągły i Długi Goraj, Wielki Dział), a w części ukraińskiej nawet nieco powyżej 400 m n.p.m. (Czartowa Skała i Wysoki Zamek). Wzgórza te mają charakter ostańcowy, wyraźnie odcinają się od otoczenia niczym wysokie kopce. Lesistość, tak jak w przypadku Roztocza Środkowego, jest wysoka i wynosi ponad 60%. Wyróżniają się tu buczyny z płatami barwinka pospolitego. Spotkać można także lasy jodłowe. Po stronie polskiej godne uwagi są rezerwaty przyrody „Źródła Tanwi" (186 ha) koło Huty Złomy i chroniący jałowce „Solokije" (7,43 ha) koło Dziewięcierza.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monika
Gość






PostWysłany: Sob 21:51, 20 Mar 2010    Temat postu:

Dzień dobry chciałam się zapytac czy maja państwo spis nagrobków na cmentarzu w Sokalu i czy była niedaleko Sokala taka wieś jak Witków.Pozdrawiam serdecznie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
triska




Dołączył: 12 Lis 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sokal

PostWysłany: Pią 23:58, 12 Lis 2010    Temat postu:

Czezc Monika
Mieszkam w Sokalu i chyba ten spis nagrobkow najwyssza pora byla by zrobic jaknajszypciej bo znikaja z wielka predkoscia. Wies Witkow istniala i chyba nadal istnieje. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tatiana
Administrator



Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:29, 21 Lis 2010    Temat postu:

Cześć Monika, czy w Sokalu jest jakiś hotel, albo prywatne kwatery, gdzie można byłoby przenocować?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hania
Gość






PostWysłany: Sob 16:42, 11 Gru 2010    Temat postu:

Jak byłam w Sokalu w 2007 r. to żadnego hotelu nie było, ale były pokoje noclegowe ( całkiem czyste) na stacji kolejowej 20-40 hrywień za dobę
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sokal
Administrator



Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:31, 05 Lis 2011    Temat postu:

Sokal w woj.lwowskim - intro. Autor: Władysław Pitak

Wprowadzenie do filmu o sokalszczyźnie i ludziach, którzy tam kiedyś mieszkali. Ciekawe są dzisiejsze miejsca porównane z fotografiami sprzed II Wojny Światowej.

Autorem filmu jest kresowianin, Władysław Pitak.

kontakt z autorem: [link widoczny dla zalogowanych]

tagi:
Władysław Pitak, Sokal, Lwów, Kresy, ziemia lwowska, Galicja, kresowianie, zabużanie, lwowianie, Tartaków

http://www.youtube.com/watch?v=VDN0KEE59kE

<iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/VDN0KEE59kE?hl=pl&fs=1" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>


@@@

Sokal w woj. lwowskim. Cerkiew św. Piotra i Pawła. Autor: Władysław Pitak

Piękne jest wnętrze każdej cerkwi, ale ta jest szczególna, gdyż jest katedrą diecezji żołkiewsko-sokalskiej obrządku grecko-katolickiego.

Posłuchajmy przez kilka minut śpiewu modlących się kobiet.

Autor filmu: Władysław Pitak

kontakt z autorem: [link widoczny dla zalogowanych]

tagi:
Władysław Pitak, cerkiew, Zabuże, diecezja żółkiewsko-sokalska, grecko-katolicka, Sokal, Lwów, Kresy, ziemia lwowska, Galicja, kresowianie, zabużanie, lwowianie, Tartaków

http://www.youtube.com/watch?v=4nVYMwsAm34

<iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/4nVYMwsAm34?hl=pl&fs=1" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

@@@

Sokal w woj.lwowskim. Cerkiew na Zabużu. Autor: Władysław Pitak

Zabuże, niegdyś dzielnica Sokala, dzisiaj odrębna wieś z własną administracją.
W tej wsi Niemcy pozwolili w 1939 r. zmienić gimnazjum na cerkiew, aby miejscowi Ukraińcy mogli uczestniczyć w nabożeństwach grecko-katolickich. Opowiada o tym rodowity mieszkaniec tej miejscowości.

Autor filmu: Władysław Pitak

kontakt z autorem: [link widoczny dla zalogowanych]

tagi:
Władysław Pitak, cerkiew, diecezja żółkiewsko-sokalska, grecko-katolicka, Sokal, Lwów, Kresy, ziemia lwowska, Galicja, kresowianie, Zabuże, zabużanie, lwowianie, Tartaków

http://www.youtube.com/watch?v=bMvfr8Jl__I

<iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/bMvfr8Jl__I?hl=pl&fs=1" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sokal - historia i dzień dzisiejszy miasta i rejonu Strona Główna -> Sokal, Zabuże, Żwirka, Poturzyca Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin